A'pieu Juicy-Pang Water Blusher Płynny róż do twarzy

Mam w swojej kolekcji dwa odcienie: RK03 i RD01. RD01 używam prawie codziennie, ponieważ ma piękny kolor i doskonale się nosi. Nigdy nie żałowałam jego wyboru. Natomiast RK03 okazał się pewnym rozczarowaniem. Choć odcień to uroczy pastelowy róż, zawiera również złote drobinki, które są bardzo widoczne, zwłaszcza w bezpośrednim świetle słonecznym.

Kupiłam róż RD01. Odcień ma kolor malinowy i łatwo się rozciera. Nawet po nałożeniu kilku warstw utrzymuje równomierne pokrycie i nadaje delikatny rumieniec, który utrzymuje się przez cały dzień. Róż ma płynno-żelową konsystencję i słodki zapach. Podoba mi się również buteleczka: ma matowe wykończenie i przyjemnie leży w dłoni.

Posiadam także róż King Rose. Porównując oba produkty, wolę A'pieu. Jego konsystencja jest przyjemniejsza, lepiej się rozciera, jest mniej napigmentowany, a design buteleczki jest bardziej atrakcyjny.

Dokładnie to, czego potrzebuje sucha skóra. Od dłuższego czasu szukałam wersji płynnej, ponieważ inne rodzaje mają tendencję do wysuszania mojej skóry. Wybrałam odcień PK03 dla jasnej skóry i jest idealny. Nie jest zbyt jasny. Nadaje bardzo naturalny wygląd. Na zdjęciu również nałożyłam trochę na usta. Ogólnie jestem zadowolona z tego produktu. Łatwo się mieszają bez żadnych smug.

Dostałam PK 02 - jest niesamowity! Odcień jest przyjemny i chłodny, pięknie pachnie, a aplikacja oraz rozprowadzanie są idealne. Stosuję go bez podkładu czy bazy, tylko po nawilżeniu, i rozprowadzam go do pożądanej intensywności. Następnie utrwalam go pudrem ryżowym i to wszystko! Wygląda naturalnie i utrzymuje się przez około 8 godzin, jestem naprawdę zadowolona!

Odcień VL02, zarówno na zdjęciu, jak i w rzeczywistości, to piękny delikatny liliowy kolor z chłodnym podtonem różowego. JEDNAK! Jest kompletnie niewidoczny na twarzy, rumieńce całkowicie się wchłaniają nawet na bardzo dobrze nawilżonej skórze. To praktycznie tak samo z nimi, jak bez nich. Nałożyłam go około pięć razy tylko po to, żeby mieć cokolwiek, i uwierz mi, wygląda bardzo naturalnie))) Może powinnam je malować za pomocą metody Marfuszenki-Duszenki z baśni - rysować kółka na policzkach i na pewno ich nie wtapiać, pędzel wydaje się do tego zaprojektowany. Nie wiem, może to tylko ja, na ręce blogerki promocyjnej na pewno wyglądały dobrze, no, również dobrze wyglądają na moich śnieżnobiałych rękach, ale zostały kupione do twarzy. Oczywiście, wciąż ich używam, bo kolor jest niesamowity, ale przy takim zużyciu... Nie kupię ich ponownie, jestem rozczarowana.

Aha, i jeśli ktoś wie, może istnieje specjalny sposób nakładania ich lub specjalna baza do użycia, proszę napiszcie.