Dzisiaj usuwanie zarostu odbywa się w niezwykle komfortowych warunkach, ale nie zawsze tak było. Zanim wymyślono maszynkę do golenia, panowie nie mieli lekko. Broda i wąsy raz były na topie, a za chwilę je piętnowano. Przemysł kosmetyczny musiał nadążyć za nowymi potrzebami. Obecnie gadżetów jest więcej, niż można sobie wyobrazić.
Jednorazówka, maszynka z pięcioma ostrzami i paskami nawilżającymi, golarka, trymer, obrotowe głowice, wibracje, efekt chłodzący… Współczesny rynek akcesoriów do golenia widział już chyba wszystko. Codziennie korzystasz z tych wygodnych rozwiązań i w ogóle się nad nimi nie zastanawiasz. Tymczasem nasi przodkowie nie mieli tak łatwo. Żeby pozbyć się włosków, trzeba było naprawdę nieźle się nagłowić.
Epoka kamienia i ognia
Prehistoria to czas niewątpliwej kreatywności. Brody i wąsy rosły samopas, bo nikomu nie przyszło do głowy przejmować się swoim wyglądem. Dlaczego więc mężczyźni zaczęli się golić? Ze względów praktycznych – długi zarost przeszkadzał im w polowaniach i walkach. Jak sobie radzono? Za ostre narzędzia służyły oszlifowane muszle lub kamienie. A jeśli włosy zdążyły się rozrosnąć do kilkudziesięciu centymetrów, wtedy przypalano je ogniem. Nie radzimy teraz wypróbowywać tej metody. ;)
Starożytne standardy
Dawny Rzym to kolebka gładkich twarzy i głowy. Wzorem wielkich wodzów i strategów golono się za pomocą metalowych brzytw. Mężczyźni nigdy nie robili tego sami, ponieważ brak zarostu świadczył o ich wysokim statusie społecznym. Golili ich słudzy lub cyrulicy. Niestety, powszechnie obowiązujące standardy średnio współgrały z higieną – narzędzia szybko rdzewiały lub tępiły się. Jednak w późniejszych wiekach przestały być potrzebne, między innymi za sprawą cesarza Hadriana, który podobno, aby ukryć swoje blizny, zapuścił gęsty zarost. Ten od razu stał się modny i naśladowany.
W Grecji długie brody nosili filozofowie i mędrcy. Dla Spartan był to wyraz męstwa i odwagi, a dla egipskich faraonów – boskości. W przypadku tych ostatnich broda miała jednak charakter symboliczny – przyczepiano sobie głównie sztuczną drewnianą protezę zagiętą na końcu.
Preferencje w cały świat
Późniejsze epoki to jeden wielki miszmasz. W średniowieczu zarost był atrybutem mądrości i dojrzałości (wystarczy spojrzeć na wizerunki królów i rycerzy), podczas gdy w renesansie ponownie z niego zrezygnowano. W XVI wieku zaczynają rządzić baki i sumiaste wąsy po to, by za chwilę władcy angielscy i rosyjscy zaczęli karać za ich noszenie dodatkowym podatkiem. We Francji za czasów rewolucji groziła za nie wręcz gilotyna (!). Wszystko po raz kolejny zmieniło się w XIX i XX wieku – to właśnie wtedy powstała pierwsza w miarę profesjonalna maszynka do golenia, która zastąpiła dotąd używaną brzytwę, niejednokrotnie będącą przyczyną wielu nieszczęść.
Zaczęło się od kapsli…
Przełom nastąpił dokładnie w 1904 roku, kiedy obwoźny sprzedawca i współpracownik wynalazcy zatyczek do butelek – King Camp Gilette – opatentował pierwszą maszynkę do golenia. Najpierw powstała bezpieczna w użyciu żyletka z dwoma ostrzami, a dopiero potem cała konstrukcja z rączką. Co ciekawe, produkcja nie należała do najłatwiejszych, a cena była dosyć wysoka. Mimo tego gadżet stał się na tyle pożądany, że w krótkim czasie rozszerzono jego sprzedaż. Niemal natychmiast maszynka do golenia stała się prawdziwym hitem.
Aktualnie modele szanowanych firm, które starczają na długo i mają wymienne ostrza, również nie są najtańsze, ale na dłuższą metę są o wiele bardziej opłacalne niż jednorazówki. Te z kolei będą idealne w podróż czy dla osób ze skłonnością do alergii, które muszą częściej wymieniać przedmioty higieny osobistej. Nowoczesne maszynki są wygodne w użyciu – mają wyprofilowane rączki, a ich ostrza umieszczone są pod takim kątem, aby uniknąć zacięć. Paski nawilżające wspomagają skórę, która ulega podrażnieniom i wysycha. Dodatkowo, aby zniwelować ten efekt, do golenia należy używać pianek lub żeli zmiękczających zarost, a po całym rytuale – balsamów nawilżających. Wiele modeli ma również ruchome główki, które dopasowują się do kształtu twarzy. Niektóre są na baterie i podczas usuwania zarostu wibrują, aby dotrzeć nawet do najmniejszych włosków w trudno dostępnych miejscach.
Panowie z dłuższymi brodami (które obecnie znowu są megamodne) i wąsami chętnie korzystają zaś z trymerów służących jedynie do skrócenia zarostu. Z kolei mężczyźni ceniący gładkość to fani elektrycznych golarek, które radzą sobie z problemem w kilka chwil. Wielu brodaczy woli jednak tradycyjne rozwiązania stosowane przez barberów i chętnie korzysta ze specjalnych pędzli, grzebyków oraz nożyczek do przycinania.